Ukryte działania - Wszyscy sikamy w tym samym kolorze




Wybaczcie ten kolokwialny tytuł, ale to cytat z nominowanych do Oscara „Ukrytych działań”. Z przykrością muszę stwierdzić, że gdyby nie ta nominacja, prawdopodobnie nikt szczególnie nie zwróciłby na ten film uwagi. Możliwe, że przeszedłby bez większego echa, a tak udało mu się zarobić już prawie 200 mln dolarów… Produkcja ta jest lekka i w miarę przyjemna w oglądaniu. Niestety przez to bezpieczne wykonanie jest też do bólu przewidywalna. Czasem wręcz wieje nudą. Dla mnie ten film nie wniósł żadnych nowych refleksji czy przemyśleń. Wszystko widzieliśmy już wcześniej w wielu podobnych produkcjach. Oczywiście nie każdy film ma na celu zmuszać do myślenia. Niektóre mają służyć po prostu temu żeby się pośmiać i zrelaksować. Jednak od obrazu, który porusza tak ważną dla czarnych kobiet historię i dostaje nominację do najważniejszej nagrody filmowego światka - wymagam trochę więcej.


Może w tym miejscu napiszę dosłownie kilka słów o fabule. Akcja dzieje się w latach 60-tych XX wieku. Stany Zjednoczone prowadzą kosmiczną (dosłownie) bitwę z Rosjanami. Kto pierwszy będzie w kosmosie, kto pierwszy dotrze na Księżyc? W centrum całej tej walki znajdują się też trzy czarnoskóre kobiety. A nie zapominajmy, że były to ostatnie lata w USA, kiedy panowała segregacja rasowa. Nasze bohaterki: Katherine, Dorothy i Mary są bardzo inteligentnymi kobietami i pracowniczkami NASA, ale muszą korzystać z oddzielnych toalet, bibliotek i nie mają szans na sprawiedliwy awans czy rozwój zawodowy. Powoli jednak swą wytrwałością i wysokim IQ przekonują do siebie swoich białych współpracowników.



Obsada jest tu naprawdę ciekawa. Oprócz trio głównych aktorek: Taraji P. Henson, Octavi Spencer i Janelle Monáe mamy przede wszystkim bardzo interesujący drugi/trzeci plan. Po pierwsze dawno niewidziany w wartej uwagi roli Kevin Costner. Bardzo miło się na niego patrzyło, mimo, że jego postać niestety była odrobinę sztampowa. Poza tym w mniejszej rólce wystąpiła również lekko zapomniana dziewczyna Spider-Mana - Kirsten Dunst. No i dodatkowo dla fanów Sheldona – Jim Parsons (nadal przemądrzały) oraz zdobywca Oscara za „Moonlight” - Mahershala Ali


Gdzieś przeczytałam, że to taki poprawny, klasycznie nakręcony film. I to prawda. Nic nas tu nie zaskoczy, nic się nie wyróżnia, nie ma tu nic odkrywczego czy oryginalnego. Ja podczas seansu uśmiechnęłam się kilka razy, ale zdarzyło się, że czułam zażenowanie poprawnością polityczną tego widowiska (chyba najbardziej przy rozwalaniu szyldu toalet dla kolorowych). To kino uproszczone do granic możliwości. Kojarzy mi się np. z „Mostem Szpiegów”, chociaż on był lepiej zagrany i był lepszy wizualnie. No i na koniec najgorszy jak dla mnie mankament tego obrazu - motyw muzyczny. Nie mogłam zdzierżyć jęków wokalistki. To taki typ filmu, który mógłby trafić od razu do telewizji, a niekoniecznie na kinowe ekrany.

Ocena 5/10

2 komentarze:

  1. Film jest na liście produkcji do obejrzenia. Dzięki śliczne za recenzję! Pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie rewelacja. Super zagrane, poruszająca historia.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Filmowe migawki , Blogger