Nowy Początek (Arrival) - Początek końca

Nowy Początek (Arrival) - Początek końca



 
Rozmowy. Przeprowadzamy ich codziennie tysiące. Z mamą, z przyjaciółką, z partnerem, z kolegami z pracy, czasem zdarzy się nam zaszaleć i porozmawiać też z sąsiadem. Ogromne znaczenie ma poprawne zrozumienie swoich intencji. Bywa przecież, że mimo wspólnego języka, nie potrafimy się kompletnie ze sobą dogadać. Brak porozumienia staje się źródłem rozpadu związków, przyjacielskich kłótni, czy powstania poważnych konfliktów politycznych. A gdybyśmy musieli zrozumieć intencje przybyszów nie z tego świata? To dopiero byłaby sztuka!

 
„Nowy Początek” jest filmem z gatunku science-fiction, bo traktuje o odwiedzinach naszej planety przez istoty pozaziemskie. Ale jeżeli wyobrażacie sobie, że na ekranie ujrzycie kolejny „Dzień Niepodległości” lub „Facetów w Czerni” to nic bardziej mylnego. Tutaj akcja dzieje się powolutku, coraz głębiej wnikamy w historię i wraz z główną bohaterką (wybitną lingwistką) odkrywamy kolejne fragmenty układanki. Razem z nią próbujemy porozumieć się z naszymi gośćmi. To niezwykle ciekawe przeżycie. Dzięki temu obraz całkowicie skupia  uwagę widza. 
Przełęcz ocalonych - Cud w piekle

Przełęcz ocalonych - Cud w piekle



Po 10 latach reżyserskiego milczenia Mel Gibson stworzył kolejny film, obok którego ciężko przejść obojętnie. To wielkie widowisko, doskonale zainscenizowane i z niebagatelną dawką emocji - także patosu. Słowo patos jak dotąd mnie odstręczało, ale czy zawsze musi mieć ono negatywny wydźwięk? Co jest złego w  patosie przy produkcji traktującej o wojnie, dumie i bohaterstwie? Przecież kiedy dobrze go wyważyć i podszyć odpowiednią historią to staje się on znośny, dopuszczalny, a czasem nawet i konieczny.

Fabuła „Przełęczy ocalonych” oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. Pod koniec II wojny światowej Amerykanie walczą z Japończykami na Pacyfiku. Do armii postanawia zaciągnąć się także cichy i wycofany Desmond Doss (Andrew Garfield). Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że przez swoje poglądy odmawia on używania, noszenia, czy nawet dotykania broni. Jak więc ma zamiar przeżyć na polu walki? I czy może w jakikolwiek sposób przydać się swoim współtowarzyszom? 


Wołyń - Nienawiść w zwierzęcej postaci

Wołyń - Nienawiść w zwierzęcej postaci


Oglądając „Wołyń” większość z nas pomyśli pewnie – ale jak to możliwe? Że tak człowiek człowiekowi? Brat bratu? Mąż żonie? Sąsiad sąsiadowi? Średniowieczne metody w XX wieku. Nie mieści się w głowie – a jednak. W ludziach siedzą demony. Nienawiść była, jest i będzie. Czasem wystarczy malutka iskierka, by ten gniew w człowieku rozpalić. Chyba nadal nie zdajemy sobie sprawy jak blisko jest od niechęci do prawdziwej nienawiści. Historia nie raz, nie dwa nam to udowodniła, a i w dzisiejszych czasach łatwo zauważyć, że tylko cienka granica dzieli patriotyzm od nacjonalizmu w najokrutniejszej postaci.


Wiele recenzji tego filmu, które przeczytałam, skupiały się i analizowały zaistniałą rzeź, a nie sam produkt filmowy. I trudno się dziwić, bo jak tu mówić o wykorzystanym montażu czy świetle, kiedy na ekranie widzimy ludzi zabijanych gorzej niż zwierzęta. Ciężko jest oceniać obrazy mówiące o tak ważnych i tak ciężkich historycznych wydarzeniach. Bo przecież powiedzieć, że film był słaby to prawie tak jakby nie oddać czci i szacunku ofiarom tych makabrycznych zdarzeń. Na szczęście „Wołyń” słaby nie jest, ale nie jest też na tyle wybitny, by nazywać go arcydziełem i to tylko przez wzgląd na temat jaki podejmuje.
Copyright © 2014 Filmowe migawki , Blogger