Iluzja 2 - Mission Impossible z talią kart
Zawsze intrygowały mnie magiczne sztuczki, a w Davidzie Copperfieldzie jako nastolatka trochę się podkochiwałam. Oglądając występ iluzjonisty, przez chwilę można uwierzyć w czary, przenieść się do świata dziecięcych fantazji. Filmów o takiej tematyce było już kilka. Najbardziej zapadł mi w pamięć „Prestiż” Christophera Nolana - majstersztyk. Był też mniej udany „Iluzjonista” z Edwardem Nortonem. Natomiast „Iluzja” to typ lżejszego kalibru, która miała być po prostu wciągającym widowiskiem. Efektowna, kolorowa, dynamiczna i co najważniejsze - zaskakująca. Taka, jaka powinna być magiczna sztuczka. Pierwszą część „Now You see me” wspominam bardzo dobrze. I chyba nie tylko ja, bo film zarobił krocie i zyskał wielu zwolenników. Nic więc dziwnego, że producenci postanowili pokusić się o kontynuację. I zanim przejdę do analizy drugiej części tej historii, może rozwieję wątpliwości niektórych niewtajemniczonych - tak, już kręcą część trzecią..
Nowa „Iluzja” rozgrywa się rok po
wydarzeniach z jedynki. Z naszych czterech jeźdźców pozostaje tylko trzech.
Jedyna reprezentantka płci pięknej w starym składzie nie wytrzymała presji i
opuściła swoją drużynę. W realnym życiu, aktorka odgrywająca postać Hanley - Isla
Fisher, z powodu ciąży nie mogła wziąć udziału w kontynuacji. Została zastąpiona
przez nową postać żeńską. I ta zmiana wydaję mi się wyszła produkcji na dobre.
Nowy jeździec – Lula, odgrywana przez Lizzy Caplan, wnosi humor, świeżość i bezpretensjonalność.
Znacznie wyróżnia się na tle pozostałej obsady. Reszta bowiem gra niemrawo.
Jesse Eisenberg jest irytujący jak zazwyczaj, Woody Harrelson dostał niechlubne
zadanie odegrania również swojego brata bliźniaka, który jest fatalnie napisaną
postacią. Ani śmieszny, ani przerażający – karykaturalny do bólu. Morgan
Freeman co chwila wypowiada pompatyczne zdania, jakby miały one zmienić losy
całego świata. Dave Franco wystarczy, że się uśmiechnie i już dziewczynom miękną
kolana, a tutaj twórcy jakby nie chcieli wykorzystać jego potencjału. Mark
Ruffalo jak zawsze wyciska ze swojego wcielenia tyle ile tylko się da. Natomiast trochę z
innej strony pokazał się Daniel Radcliffe, któremu dane było zagrać
czarny charakter. Kibicuję z całych sił, aby udało mu się kiedyś odlepić łatkę
Harrego Pottera, co z pewnością nie będzie łatwym zadaniem.
„Iluzja 2” to zdecydowanie odgrzewany
kotlet. Nie ma niczego, czego nie widzielibyśmy w poprzedniej części. Tyle tylko,
że wszystko wydaje się być marną podróbką pierwowzoru. Niestety nie
doświadczymy już tego elementu zaskoczenia i suspensu. Scenarzyści raczą nas kolejnymi punktami zwrotnymi, ale dokonywane przez nich rozwiązania
fabularne wypadają bardzo blado. Doświadczamy też multum dziur logicznych i
przekombinowanych scen. Sekwencja z przekazywaniem sobie karty chipa przez
naszych głównych bohaterów, była jak wyrwana z „Mission impossible”, tyle
tylko, że tutaj bardzo raziła nierealność przeprowadzanych trików i dłużyła
się niemiłosiernie.
Film na pewno lepiej się ogląda,
kiedy zaakceptuje się to, co podaje nam się na ekranie, bez zadawania pytań „a
dlaczego tak?”, „a jak oni to zrobili?”. Jeżeli ślepo uwierzymy w talent i
perfekcjonizm naszych iluzjonistów, z pewnością łatwiej będzie znieść pewne
niedorzeczności. Mam też wrażenie, że wbrew pozorom ta część będzie większą
gratką dla tych, którzy nie widzieli części pierwszej. Bowiem, po poprzedniej
odsłonie widzowie zawyżyli poprzeczkę oczekiwań (tak jak i ja) i mniej więcej
wiedzieli już czego mogą się spodziewać. Dla nieznających pierwowzoru twórcom
mogło udać się osiągnąć większy element zaskoczenia i efektu „wow”.
Na reżysera „Iluzji 2” wybrano
Jona M. Chu. Jego dorobek to filmy z serii „Step up” czy „Justin Bieber. Never Say
never”. Nie spodziewajmy się, więc fajerwerków. Jego poprzednik –
Francuz Louis Leterrier miał nieco bardziej udane produkcje sensacyjne na swoim
koncie jak np. „Transporter”, „Starcie tytanów” czy „Incredible Hulk”. I tę
różnicę między doświadczeniem obu panów widać na ekranie. Niestety powstającą część
trzecią powierzono również Chu. Miejmy nadzieję, że potrafi on uczyć się na
błędach i lepiej dopracuje kolejną odsłonę serii. Pomimo wielu wad tej
produkcji, bywa też zabawnie i ekscytująco. Niektóre żarty i dialogi wypadają
naprawdę nieźle. Główni bohaterowie wzbudzają naszą sympatię i mimo wszystko
cały czas unosi się nad nimi jakaś aura tajemniczości i magii. Starano się również
powrócić do starych wątków i spiąć fabułę obu części jedną klamrą. Nie udało się
może powtórzyć klimatu pierwowzoru, ale oglądanie „Iluzji 2” nie jest wielką męczarnią i na okres wakacyjny jak najbardziej może się sprawdzić.
OCENA 6-/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz