Iluzja 2 - Mission Impossible z talią kart

Iluzja 2 - Mission Impossible z talią kart



Zawsze intrygowały mnie magiczne sztuczki, a w Davidzie Copperfieldzie jako nastolatka trochę się podkochiwałam. Oglądając występ iluzjonisty, przez chwilę można uwierzyć w czary, przenieść się do świata dziecięcych fantazji. Filmów o takiej tematyce było już kilka. Najbardziej zapadł mi w pamięć „Prestiż” Christophera Nolana - majstersztyk. Był też mniej udany „Iluzjonista” z Edwardem Nortonem. Natomiast „Iluzja” to typ lżejszego kalibru, która miała być po prostu wciągającym widowiskiem. Efektowna, kolorowa, dynamiczna i co najważniejsze - zaskakująca. Taka, jaka powinna być magiczna sztuczka. Pierwszą część „Now You see me” wspominam bardzo dobrze. I chyba nie tylko ja, bo film zarobił krocie i zyskał wielu zwolenników. Nic więc dziwnego, że producenci postanowili pokusić się o kontynuację. I zanim przejdę do analizy drugiej części tej historii, może rozwieję wątpliwości niektórych niewtajemniczonych - tak, już kręcą część trzecią..
KAMPER - Oczekiwania = Rozczarowania

KAMPER - Oczekiwania = Rozczarowania




Któż z nas nie marzy o wielkiej miłości? Albo nawet nie o takiej wielkiej, ale o normalnej, zwyczajnej, byle tylko prawdziwej i szczerej. Któż z nas nie chciałby mieć kogoś takiego, kto zaakceptuje go z całym dobrodziejstwem inwentarza, kto potrzyma za rękę i rozbawi do łez? Towarzysza, który zrozumie bez słów, będzie dzielił wszelkie troski i radości. Tak wiem – banał, jednak bez wątpienia ponadczasowy. Wielu na taką miłość nadal czeka, niektórzy właśnie ją przeżywają, a jeszcze inni mają taką już za sobą.. Czasem bowiem miłość nie wystarcza w zderzeniu z oczekiwaniami naszej drugiej połówki. Niekoniecznie muszą być to oczekiwania zbyt wygórowane lub niedorzeczne, po prostu inne. Inne od naszych. I wtedy możemy spowodować lawinę: krzyków, kłótni, wzajemnych wyrzutów, zdrad, zadawania kolejnych ran i ciosów.


W mojej ocenie właśnie o tym jest najnowszy film Łukasza Grzegorzka. To swoista analiza związku, pokazana na zasadzie niedopowiedzeń, domysłów. Młodzi małżonkowie staną na
Tarzan. Legenda - Bez dzikości w sercu

Tarzan. Legenda - Bez dzikości w sercu


Z pewnością każdy z Was zna historię osieroconego brzdąca, który pozostawiony w dżungli został wychowany przez małpy. Opowieść ta przenoszona była wielokrotnie zarówno na mały, jak i na duży ekran. Moją ulubioną odsłoną jest animacja Disneya z 1999 roku, która skradła moje serce jeszcze gdy byłam dzieckiem. Swoją wersję postanowił teraz przedstawić człowiek odpowiedzialny za nakręcenie czterech ostatnich części „Harrego Pottera”. Niech Was jednak nie zmyli zwiastun, ponieważ tym razem fabuła filmu rozpoczyna się nie w kongijskiej dziczy, a w wiktoriańskiej Anglii. Tarzan (Alexander Skarsgård) nie chce być już Tarzanem tylko lordem Claytonem, a jego żona Jane (Margot Robbie) wręcz przeciwnie, tęskni za dawnym życiem w Afryce. Los sprawi, że oboje będą musieli powrócić na Czarny Ląd i pozamykać wszystkie niedokończone sprawy.. Czy ta mała modyfikacja nadała starej historii nowego, lepszego znaczenia?


David Yates w swojej ekranizacji postawił przede wszystkim na efekty specjalne. Starał się aby zarówno roślinność, zwierzęta jak i sceny walk wypadały imponująco. Udało mu się to połowicznie. Niektóre animacje rzeczywiście wyglądały majestatycznie i bardzo wiarygodnie.
Zanim się pojawiłeś - Po co się pojawiałeś?

Zanim się pojawiłeś - Po co się pojawiałeś?



Przeniesienie bestsellera „Me before You” na ekrany kin było tylko kwestią czasu. Nic w tym dziwnego, książka osiągnęła duży sukces, a historia była na tyle wdzięczna do zekranizowania, że na efekty nie trzeba było długo czekać. Producenci dobrze znali receptę na box officowe’y sukces. Tabuny zakochanych par i grupy dziewczyn chcących zobaczyć wzruszającą historię o miłości nadciągnęły do kinowych przybytków. W multipleksach przy sprzedaży biletów rozdawali nawet darmowe chusteczki, bo każdy przewidywał jak ta wizyta może się zakończyć. Jednak w moim przypadku chusteczki się nie przydały. Pewnie wielu miłośnikom tej historii narażę się poniższą opinią, ale mnie ten film bardzo rozczarował i rozzłościł. Nie wyniosłam z niego niczego wartościowego.  
               
Na reżyserkę obrazu wybrana została niejaka Thea Sharrock. Jest to jej filmowy debiut, gdyż jak dotąd znana była z przedsięwzięć teatralnych i telewizyjnych. Być może dlatego znalazło się w tym filmie tyle teatralności i przerysowania? A może to wina scenariusza? Napisała go sama autorka pierwowzoru - Jojo Moyens. Niestety i tym razem potwierdza się reguła, że autorzy książek nie powinni brać się za samodzielne pisanie scenariusza do ich ekranizacji, gdyż ta forma rządzi się innymi prawami. Niektóre dialogi i rozpisanie scen wołało o pomstę do nieba.

Copyright © 2014 Filmowe migawki , Blogger