Ostatnia Rodzina / Dziewczyna z pociągu
„Pożegnanie z Beksińskimi”
„Z rodziną najlepiej wychodzi się
na zdjęciach” – jak często to przysłowie się sprawdza. Zresztą w samym filmie
pojawia się wypowiedź, która doskonale oddaje sedno całej sprawy: „Nigdzie
bezpośrednio nie wynika, że rodzina to jest coś innego niż grono ludzi, którzy
tak jak się lubią tak i się nie znoszą”.
Ojciec - spokojny, racjonalny, nie okazujący
za wielu emocji, dokumentujący prawie każdą chwilę życia rodzinnego.
Syn – nieszczęśliwy, rozdrażniony, mroczny egocentryk, pasjonat muzyki i angielskiego.
Matka – kochająca, cierpliwa, pracowita,
wyrozumiała – spoiwo rodziny. "Ostatnia rodzina" jest oparta na faktach, ale z pewnością nie
jest dokumentem. Nie jest kropka w kropkę odwzorowaniem życia Beksińskich. I to
chyba dobrze. W końcu reżyser chciał przekazać nam jakąś konkretną treść, swój
zamysł i musiał dobrać do tego jak najodpowiedniejszą formę i środki. Dlatego w czasie seansu należy
pamiętać, że postaci mogły zostać przerysowane, a wydarzenia zmodyfikowane.
Nie znałam za dobrze Beksińskich
przed projekcją. Coś nie coś oczywiście o nich wiedziałam: że starszy był
wspaniałym malarzem, że młodszy prowadził audycje radiowe w trójce i nie za
bardzo miłował swój żywot. Jednak po wyjściu z kina ta rodzina była mi już
bardzo bliska. To wielki sukces młodego reżysera Jana P. Matuszyńskiego i wspaniałych
aktorów, którzy stali się swoimi postaciami od stóp do głów. Ich popisy na
ekranie to najlepsza próbka sztuki aktorskiej. Losy rodziny śledzimy
niczym kronikarze, zaglądając do jej pokojów, kuchni, łazienki, na balkon i do
windy. Przez te dwie godziny żyjemy codziennością mieszkańców. Obserwujemy jak Zdzisław
maluje swoje mroczne obrazy, popijając colę i słuchając ulubionej
muzyki. Od czasu do czasu wpadnie jego syn, zabierze mu jakiś obraz, rozwali
kuchnię, nakrzyczy na domowników i powie, że chce umrzeć. Ujrzymy też jak o dom dba Zofia, jak opiekuje
się swoją schorowaną matką i teściową. I to wszystko na przestrzeni
kilkudziesięciu lat. Wraz z Beksińskimi zmienia się też wyposażenie domu,
malunki w windzie i krajobraz za oknem. Realizacyjnie film naprawdę stoi na
światowym poziomie. Odwzorowanie realiów kolejnych dziesięcioleci wyszło
wspaniale. Również muzyka i zdjęcia pozwalają nam jeszcze bardziej zbliżyć się do tej rodziny.