Paterson - Poezja czarno-białego życia



Bywa, że proza życia jest ciężka do zniesienia. Gonimy ciągle za czymś, za kimś, nie wiedząc do końca czy jak już to dogonimy – to czy da nam szczęście. Nowy smartphone, większe mieszkanie, szybszy samochód. Ciągle pełni ambicji i w nieustannym biegu po sukces na jakimkolwiek polu. Tytułowy bohater najnowszego obrazu Jima Jarmuscha tym różni się od większości ludzi, że za niczym nie goni. Jest szczęśliwy z tego kim jest, co robi i jak wygląda jego życie. Chociaż na pierwszy rzut oka nie wydaje się być ono jakieś wielce intrygujące. Co dziennie wstaje wcześnie rano, całuje czule żonę na przywitanie, jako kierowca autobusu przysłuchuje się pasażerskim rozmowom, a w wolnych chwilach oddaje się celebrowaniu poezji. Poezję kocha całym sercem i sam ją tworzy, zapisując skrawki swych myśli w sekretnym notesie. Czy to właśnie ona daje mu taką siłę?


Niektórzy kąśliwie mogą spuentować, że jest to film o jeżdżeniu autobusem. Jednak cóż za krzywdzące byłoby to stwierdzenie. Owszem narracja jest powolna, a akcja mało wartka (tak, niektórzy chrapali na seansie). Dlatego podczas oglądania tego obrazu trzeba umieć zwolnić, wczuć się w jego spokojny klimat, wsłuchać w szum wodospadu i w piękno przytaczanych wierszy. Dostajemy od reżysera czas na to by towarzyszyć Patersonowi na spacerze z psem i posiedzieć z nim w barze przy jednym piwie. Możemy obserwować jak jego żona co rusz wpada na nowy pomysł bycia sławną, bogatą i artystycznie spełnioną…A on nie sprowadza jej ani na chwilę na ziemię, nie podcina skrzydeł. Wręcz przeciwnie – pozwala jej latać, chociaż ona sama jeszcze nie wie dokąd chciałaby polecieć. 



Odgrywający główną rolę Adam Driver większości może kojarzyć się z Kylo Renem z „GW: Przebudzenie Mocy”. Wiele osób miało zarzuty co do tej postaci. W „Patersonie” Driver spisał się znakomicie i całkowicie uwierzyłam w wykreowanego na ekranie skromnego kierowcę autobusu. Bardzo go polubiłam. Tak samo jak jego żonę, która kipiała pozytywną energią, choć nie zawsze podejmowała racjonalne decyzje. Chciałabym umieć tak doceniać swoje życie, nie narzekać tyle. Niestety w praktyce częściej przypominam inną postać z filmu, która na pytanie „Jak leci?” wymienia namiętnie wszystkie swoje troski i utrapienia. Paterson jest inny. On zawsze na to pytanie odpowie: „W porządku. Nie mogę narzekać”.  


To co w dwójce młodych bohaterów urzekło mnie najbardziej to fakt jak wspierają się na każdym kroku, w każdej swojej decyzji. Jak bardzo są ze sobą szczęśliwi i jak bezwarunkowo się kochają. On zje niedobrą tartę niespodziankę, którą ona dla niego w pocie czoła przygotowywała. Z kolei ona będzie mu wiercić dziurę w brzuchu by odważył się pokazać światu swoją piękną poezję. Czy to właśnie w takich momentach zwykła codzienność staje się czymś niezwykłym?

Ocena: 7,5

"Water falls from the bright air
It falls like hair
Falling across a young girl's shoulders
Water falls,
Making pools in the asphalt
Dirty mirrors with clouds and buildings inside
It falls on the roof of my house
It falls on my mother and on my hair
Most people call it rain."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Filmowe migawki , Blogger