Dunkierka - tylko jeden kierunek: DOM
Swego czasu Christopher Nolan był moim ulubionym reżyserem. Zachwyciło mnie Memento, pokochałam The Dark Knight. Incepcja i Prestiż również wpisały się w moje gusta. Nawet Interstellar, o którym mówiło się dużo złego - we mnie wzbudził pozytywne odczucia. Dlatego oczywistym jest, że na Dunkierkę czekałam z niecierpliwością. Ale cóż, po seansie mogę stwierdzić, że nie jest to Nolan, którego pokochałam.
Fabułę filmu można streścić w jednym zdaniu: Alianccy żołnierze zostają otoczeni przez wojska niemieckie i próbują za wszelką cenę wrócić do domu. Reżyser zdecydował się przedstawić tę historię w trzech liniach czasowych stosując montaż równoległy. Akcja ratunkowa ukazana została z perspektywy plaży (tydzień), morza (dzień) i powietrza (godzina). Jest to jak najbardziej niekonwencjonalne rozwiązanie, które zasługuje na pochwałę, zwłaszcza, że nadal można było się łatwo połapać w biegu wydarzeń. Czasami jednak irytowały mnie powracające przebitki na lecącego pilota, które tak naprawdę nie wnosiły nic nowego i nie popychały historii do przodu. No ale trzeba było jakoś tę godzinę rozciągnąć w czasie.
Co by jednak nie mówić, film jest bardzo
sprawnie zrealizowany i ma ciekawą konstrukcję . Nie od dziś wiadomo, że brytyjski
reżyser jest świetnym rzemieślnikiem, który potrafi swoje monumentalne wizje
przelewać na ekran. Czy to sen w śnie, czy Batman walczący z Banem – jego sceny
mają rozmach. Nie inaczej jest w Dunkierce. A dodatkowo zadanie zostało
utrudnione, ponieważ prawie cały film zrealizowano wielkimi i nieporęcznymi
kamerami IMAX, a efekty specjalne zdecydowano się ograniczyć do minimum. W
efekcie otrzymaliśmy realizacyjną perełkę z zapierającymi dech zdjęciami. Na
każdym kroku obraz naszpikowany jest malowniczymi ujęciami, które przypominają
małe dzieła sztuki. Ukazywany w kadrze szeroki plan prezentował się zjawiskowo, a wykorzystanie statystów i prawdziwej scenografii dodawało niezwykłego
klimatu.
Niestety to co z jednej strony jak
najbardziej jest zaletą, z drugiej może okazać się też wadą. Po seansie podpatrzyłam
różne materiały archiwalne i uwierzcie mi te 400 tys. ludzi czekających na ratunek
wyglądało nieco bardziej imponująco. Nie do końca jestem przekonana, aby w „Dunkierce” udało
się oddać skalę tego wydarzenia. Kolejnym zarzutem jest pozbawienie historii
ładunku emocjonalnego. Rozumiem, że taki był zamysł reżysera, aby tym razem
wystrzec się patosu i łzawych rozwiązań, ale na Boga, czy powinno być mi
wszystko jedno w kogo trafi nadlatująca właśnie bomba?! Niestety poprzez zastosowanie
bohatera zbiorowego i fakt, że nic nie wiemy o żadnym z nich nie pomaga w
utożsamieniu się i przejmowaniu ich losem.
Nie chcę powiedzieć, że to był zły film,
ale po prostu trochę się rozczarowałam. Myślałam, że bardziej chwyci mnie za
gardło. Wybierając się na seans pamiętajcie, że nie jest to kolejny Szeregowiec
Ryan czy Przełęcz Ocalonych. To bardziej militarny thriller, w którym próżno
szukać epickich scen batalistycznych, krwi czy mięsa armatniego. Jednak w
powietrzu czuć napięcie i złowrogo upływający czas, co podkreśla dominujący
soundtrack Hansa Zimmera. Aktorsko też
wszyscy spisali się bardzo dobrze, o dziwo nawet były członek One Direction –
Harry Styles podołał zadaniu. Trudno powiedzieć o nich coś więcej, bo projekcja
nie obfitowała ani w dialogi, ani filozoficzne wynurzenia czy interakcje
postaci.
Wielu twierdzi, że to najlepsze dzieło
Nolana. Ja się z tym nie zgadzam. Jest na pewno najbardziej wyważone i
ascetyczne, jednak w moim przekonaniu zabrakło jego firmowej iskry. Może po
prostu lubię patos i naciągane rozwiązania? Nie wiem, ale z pewnością mniej tu
Nolana w Nolanie i dla jednych to będzie wielka zaleta, a dla innych lekkie
rozczarowanie.
ocena 7/10
Kolejna doskonala recenzja :) nadal przebrzmiewa okreslenie "nolan nie zachwycil", a moze mozna pojsc krok dalej i powiedziec, ze rozczarowal albo wrecz zawiodl ;) zdjecia i muza oraz troszke niekonwencjonalna formula na pewno na plus, mimo najszczerszych checi ciezko znalesc tam cos jeszcze. 7 ka troche na wyrost, z sentymentem i na zachete w oczekiwaniu czegos co zlapie za flaki ;) nolan wojenne filmy robic potrafi (cienka czerwona linia) wiec niech sie wezmie w garsc i pokaze na co go stac :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam w oczekiwaniu na wiecej :)
Na filmach znam sie srednio a do rezyserow pamiec mam zerowa ;) bylem swiecie przekonany, ze "cienka .." to film nolana, moj blad :(
OdpowiedzUsuńJestem mniej krytyczny uważając, że Dunkierkę za film unikatowy w długiej historii kina wojennego. Nolan poszedł bardzo odważnie kręcąc film prawie jak paradokument i co więcej bez udziału Niemców. Do tej pory uważałem go za solidnego rzemieślnika, po Dunkierce stwierdzam, że jest w stanie powalczyć o najwyższą nagrodę. Trzymam kciuki i wietrze tu Oscara.
OdpowiedzUsuńJasne, rzemiosło jak najbardziej na najwyższym poziomie. Dla mnie zabrakło jednak emocji. Oscara raczej nie wróżę, przynajmniej nie za reżyserię. Pozdrawiam! 🙂
Usuń