Destrukcja - wszystko jest metaforą
Zastanawialiście się kiedyś nad tym czy jesteście zupełnie szczerzy wobec innych ludzi? Wobec obcych, wobec swoich bliskich, wobec siebie? Czy zdarza się Wam chodzić na skróty, bo tak jest wygodniej? Czy macie czasem problem z przyznaniem się do własnych błędów i słabości? Chyba każdy z nas niejednokrotnie założył jakąś maskę, by bronić się przed atakiem lub po prostu by ułatwić sobie sprawę. Mi też zdarza się ją zakładać. Nie lubię tego, uważam to za oznakę słabości, ale robię to, bo bywa, że za bardzo boję się odsłonić.
Uczciwy wobec siebie i innych nie
był z pewnością główny bohater filmu „Demolition” – Davis, grany przez
fenomenalnego jak zawsze Jake’a Gyllenhaala. Bogaty, młody bankier nie przywiązywał
wagi do praktycznie niczego poza pracą. Wszystko zmienia się po traumatycznym
przeżyciu, kiedy w wypadku samochodowym ginie jego żona. Nagle zaczyna dostrzegać
najmniejsze detale, ale zaczyna też celebrować obezwładniającą go pustkę i
znieczulicę. Popada w pewien stan otępienia, odbiera każdą sytuację życiową
jako metaforę, a ból sprawia mu radość, bo tylko wtedy jest w stanie cokolwiek
poczuć. Nie zważa na konwenanse, mówi wszystko prosto z mostu i bez owijania w
bawełnę, to co myśli. Wydaje się, że to jego sposób na poradzenie sobie
ze stratą żony. Żony, której jak sam przyznał tak naprawdę nie kochał..
Davis posuwa się więc do
destrukcji. Musi zniszczyć najpierw wszystko co było zepsute, aby przekonać się
co nie działało i odbudować to na nowo. Bo tak samo jak zepsuta lodówka,
skrzypiące drzwi i komputer – tak i małżeństwo Davisa „nie działało”. On sam
mówi, że nie kochał żony, ale czy to do końca prawda? Na pewno tej miłości nie
dostrzegał, jak wielu rzeczy w swoim życiu. Nie dbał o nią, nie pielęgnował. A
teraz jest już za późno. Za późno by to naprawić.
Ten obraz z pewnością należy do
oryginalnych. Ukazuje ciekawe podejście do analizy ludzkiej psychiki po stracie
kogoś bliskiego. To film nieszablonowy, na krawędzi groteski. Trochę dramat,
trochę komedia. Oglądając go bywamy zdezorientowani. Jest abstrakcyjnie, ale
wciągająco. Wybory Davisa z całą pewnością są lekko niedorzeczne i nielogiczne,
ale musimy potraktować je raczej jako metaforę stanu, w którym się znajduje. Z
takim podejściem na pewno lepiej przyswoimy „Destrukcję”. Reżyser zdecydował
się użyć w wielu sytuacjach szybki, pocięty montaż. Dostajemy więc zestaw
filmowych migawek (tak to nieprzypadkowa gra słów!), które dostarczają nam
wiele treści w małej pigułce. Taki teledyskowy format z odpowiednim podkładem
muzycznym nieźle oddziałuje na nasze zmysły.
Wielką siłą „Demolition” jest
aktorstwo. Oprócz wspomnianego mistrza Jake’a pojawia się też niezła Naomi
Watts (Karmen), która w roli zagubionej samotnej matki wypada bardzo
przekonująco. Teścia Davisa – Phila, zagrał Chris Cooper, który jak zwykle pokazuje klasę. Monologi wzruszonego ojca, po stracie ukochanej córki ściskają
gardło. Obiecujący jest młodzieniec Judah Lewis (Chris) w roli zbuntowanego zawadiaki,
który boryka się z własną tożsamością. Dostał wymagającą postać do zagrania,
którą udało mu się udźwignąć, a wraz z Gyllenhaalem stworzyli iskrzący duet.
Szkoda tylko, że relacje między bohaterami potraktowane zostały czasem trochę
po macoszemu i zbyt powierzchownie. Zwłaszcza specyficzna relacja Karmen i Davisa. Pojawiają się też problemy z narracją,
jednak mimo wszystko film ma w sobie dużo uroku.
„Destrukcja” premierę miała rok
temu na Festiwalu w Toronto, ale dopiero od tego piątku zawitała do kin w
Polsce. Dotychczas nie zarobiła dużo i nie odniosła oszałamiającego sukcesu. Mam
wrażenie, że jest to taki typ filmu, który albo przytulimy do serducha,
obejrzymy na zmianę z uśmiechem i łezką w oku, albo wręcz przeciwnie – po kilkunastu
minutach zakończymy seans i zapytamy „Co to do jasnej ciasnej było?!”. Zrozumiem
i jedną i drugą grupę widzów- to jest właśnie piękno kina, że może wywoływać w
nas skrajne emocje. Film nie jest majstersztykiem, ma swoje wady, ale jest też ciekawą
próbą przełamywania pewnych stereotypów i obowiązujących w kinie form. Ja takim
eksperymentom (zwłaszcza z takim aktorstwem) mówię tak i czekam na więcej.
Ocena 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz