The Nice Guys. Równi goście. - Dwóch równiachów i pół

The Nice Guys. Równi goście. - Dwóch równiachów i pół


 Komedia jest wbrew pozorom bardzo niewdzięcznym gatunkiem. Ciężko jest nakręcić film, który wywołuje salwy śmiechu, ale nie jest przy tym żenujący. Nie oszukujmy się, większość z nich to komedie romantyczne lub te dedykowane nastolatkom z dużą dawką żartów o genitaliach i różnorakich potrzebach fizjologicznych. Komedia, na zdobycie Oscara w kategorii najlepszego filmu, ma szanse bliskie zeru i rzadko doceniana jest na międzynarodowych festiwalach. W moim mniemaniu jest to gatunek traktowany często bardzo powierzchownie, zarówno przez twórców jak i widzów. Dlatego też, zawsze podchodzę z rezerwą do oglądania komedii w kinie.

      
Tym większe było moje zaskoczenie na seansie „The Nice Guys. Równi goście”. Miłe zaskoczenie. Reżyserem i współscenarzystą jest Shane Black. W filmie czuć inspirację i klimat jego poprzedniego obrazu „Kiss Kiss Bang Bang” z Robertem Downey Jr. i Valem Kilmerem w rolach głównych. Akcja dzieje się pod koniec lat 70-tych w Los Angeles. Dopieszczona scenografia i zdjęcia sprawiły, że z łatwością przenosimy się w tamte czasy. To również zasługa muzyki z takimi szlagierami jak „The Pina Colada Song” czy „Boogie Wonderland”. Nogi same rwą się do tańca, a uśmiech szybko gości na twarzy.


Cloverfield Lane 10 - Gra pozorów

Cloverfield Lane 10 - Gra pozorów



O "Cloverfield Lane 10" nie było za głośno w polskich kinach. Podczas gdy czekałam na zakup biletu, większość z moich współtowarzyszy w kolejce było zainteresowanych zobaczeniem nowego widowiska z Kapitanem Ameryką w roli głównej. W kameralnym gronie, w małej salce w piątkowy wieczór zasiadłam przed ekranem, czekając na seans. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Opinie pojawiały się różne, a poprzednia część „Cloverfield” (jeśli można tak ją sklasyfikować) – u nas znana pod tytułem „Project: Monster”, nie należała do moich ulubionych. Jednak już od pierwszych kilku ujęć wiedziałam, że to będą dobrze spędzone dwie godziny.
Zupełnie Nowy Testament - Taki Bóg straszny jak go malują

Zupełnie Nowy Testament - Taki Bóg straszny jak go malują




                Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda Bóg, jeśli istnieje naprawdę? Starzec z długą siwą brodą, latające oko w trójkącie, a może… Morgan Freeman? Tym razem twórcy postawili na Boga-złośliwca. Wygląda jak przeciętny Kowalski, no, może trochę mniej zadbany Kowalski. Łazi w szlafroku, z rozczochraną czupryną, pije na umór i uprzykrza życie zarówno rodzinie, jak i zwykłym śmiertelnikom. Tak, bóg posiada też standardowy model rodziny: żonę, która zachowuje się jakby nie ogarniała rzeczywistości; syna – tego akurat wszyscy znamy, który pojawia się na ekranie jako ożywająca od czasu do czasu figurka oraz córkę, która posiada kilka nadprzyrodzonych mocy, a że jest w okresie buntu, postanawia sprzeciwić się despotycznemu ojcu.
Słaba płeć - Suka nie taka sukowata

Słaba płeć - Suka nie taka sukowata


Wybierając się na polską komedię romantyczną wiemy dokładnie czego się spodziewać. Raz wyjdzie lepiej, raz gorzej (częściej gorzej), ale schemat zawsze pozostaje taki sam. Będą piękne kobiety, przystojni mężczyźni, drogie samochody, szpilki, obcisłe sukienki, śnieżnobiałe uśmiechy, olśniewające krajobrazy, szykowne wnętrza..Uff! Ale, ale. Będą też sztampowi bohaterowie, czarno-biali, bez ikry i polotu, którzy zostaną zaledwie naszkicowani. Jednak może tym razem schemat zostanie złamany, a widzowie będą zaskoczeni?

Nie, niestety nie było inaczej i w tym przypadku. W komedii Krzysztofa Langa akcja filmu toczy się szablonowo. Źródłem scenariusza stała się powieść Katarzyny Grygi – „Suka”. I rzeczywiście, główną bohaterkę poznajemy jako kobietę sukcesu, która stara się być tytułową suką zarówno w pracy jak i w stosunkach damsko-męskich. Przez pierwsze kilkanaście minut jeszcze da się uwierzyć, że Zosia (Olga Bołądź) zrobi rewolucję na ekranie i porozstawia wszystkich facetów po kątach, jednak z biegiem akcji przekonujemy się, że zostaliśmy oszukani, a wszelkie starania idą na marne. 
Copyright © 2014 Filmowe migawki , Blogger