Król Artur: Legenda miecza – Honor, ojczyzna i graffiti
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam, że Guy Ritchie zabiera się za kręcenie swojego nowego filmu byłam bardzo podekscytowana. Do obsady dołączały kolejne gwiazdy jak Eric Bana czy Jude Law - co tylko wzmagało apetyt. Niestety im bliżej polskiej premiery, zza Oceanu zaczęły dochodzić negatywne głosy krytyków i słabe wyniki boxoffice. Nie było najlepiej. Pomyślałam, że odpuszczę sobie seans, skoro to taki nieudany film. Jakże się cieszę, że jednak zdecydowałam się na niego pójść! Nie wiem skąd ta fala krytyki i złej prasy na nowy film Brytyjczyka. Oczywiście nie ma co udawać, że film nie ma słabych stron - bo ma, ale jako letni blockbuster spisuje się o niebo lepiej niż większość podobnych propozycji pokroju Mumii czy Słonecznego Patrolu.