Piękna i Bestia - Ładna ona, brzydki on, a taka piękna miłość
Może wstyd się przyznać, ale nigdy nie widziałam oryginalnej wersji „Beauty and the Beast” z 1991 roku (po prostu jestem za młoda!). Tym bardziej drzemała we mnie chęć zapoznania się z tą historią i poczłapania do kina. Promocyjna machina nowej wersji była imponująca i o filmie mogliśmy usłyszeć jeszcze na długo przed jego premierą. Przekonać widzów miała przede wszystkim obsada z Emmą Watson na czele. U jej boku wystąpili też znani i lubiani aktorzy m.in. Ewan McGregor, Ian McKellen i boska Emma Thompson. Moje serce skradł jednak czarny charakter Gaston odgrywany przez Luke'a Evansa. Wyśmienity w swej roli aktor zdecydowanie potrafił być zapatrzonym w siebie pyszałkiem! Dużym plusem był też jego "przyjaciel-towarzysz" - LeFou. Uśmiałam się!
Odświeżona wersja historii
miłości Belli i Bestii starała trzymać się bajkowego pierwowzoru i nie
szaleć nadmiernie z interpretacją. Niestety koniec końców to co udało się w
animacji, niecałkowicie udało się w wersji aktorskiej. W niektórych momentach najzwyczajniej
zabrakło magii. Przyznam szczerze, że tak do połowy filmu trochę się
wynudziłam. Niemiłosiernie dużo śpiewali tam piosenek! I to takich
dziwacznych (jak to zauważyła moja koleżanka) np. o tym, że „Belli brakuje
piątej klepki”... Później jest już znacznie lepiej. Na ekranie więcej się dzieje, miłość
rozkwita, żarty sypią się jak z rękawa, fajerwerki i brokat leją się z nieba.
Myślę, że młodemu widzowi spodoba się taka połyskująca bombka.
Głównym atutem tej produkcji jest oczywiście historia. Tak
bardzo mądra i jakże ponadczasowa. Czyż w obecnym świecie nie borykamy się
wciąż z problemem zbyt dużego przywiązywania wagi do wyglądu? Kobiety muszą
wstrzykiwać sobie jakieś kwasy, bo dzisiejsi faceci zwrócą uwagę nawet na
nierówno pomalowane paznokcie. A ilu wartościowych panów zostało odrzuconych
przez swoje wybranki, bo za niscy, bo uszy odstające... I mimo, że zapytani
odpowiemy, że liczy się przede wszystkim wnętrze człowieka i dobre serce – w
praktyce nie zawsze z tego motta korzystamy.
ocena 6/10
link do oryginalnej piosenki "Beauty and the Beast" - bo lepsza od tej wykonywanej przez Arianę Grandę i Johna Legenda.
Z chęcią obejrzę ten film bo mnie ciekawi jak został zrobiony no i uwielbiam Emmę :)
OdpowiedzUsuńBuźka,
legendarybooklover.blogspot.com
Również jestem ogromną wielbicielką Emmy Watson. Do roli Belli nadaje się wg mnie perfekcyjnie. Nie mogę doczekać się filmu. Jestem ciekawa, czy moje wrażenia będą podobne do Twoich. :)
OdpowiedzUsuńCiepło pozdrawiam!
Wszędzie słyszę o tym filmie i z pewnością kiedyś obejrzę, bo lubię Emmę Watson. Poza tym, zupełnie zgadzam się z Twoim ostatnim akapitem. Standardy tego świata są doprawdy krzywdzące! I wiele osób przez to cierpi...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Zagubiona w słowach
Tak się stało, że też nie widziałam wersji animowanej... I po Twojej recenzji i paru innych, mam większą ochotę obejrzeć ją, a nie nową wersję aktorską ;) Jeżeli obejrzę ten nwoy film, to tylko z powodu Emmy.
OdpowiedzUsuńZgadzam się 😉 przede wszystkim oryginał, a tę wersję ewentualnie z ciekawości 🙂
UsuńJa widziałam wersję animowaną, ale tą też chętnie bym zobaczyła.
OdpowiedzUsuńByliśmy w konie cała rodziną, wszystkim nam się bardzo podobał :)
OdpowiedzUsuń