Ostatni w Aleppo - Ludzka godność w gruzach
Film rozpoczyna się sceną, w której grupka mężczyzn rozmawia ze sobą nie patrząc sobie w oczy, a zadzierając co chwilę głowy ku niebu. W trakcie biegu wydarzeń jeszcze nie raz powtórzą tę czynność. Wypatrywanie ze strachem nadlatujących nad miasto samolotów to bowiem ich przysłowiowy chleb powszedni. Podczas seansu wiele myśli kotłowało mi się w głowie, pojawiały się przeróżne emocje. Z jednej strony było to współczucie i niedowierzanie w to co widzę. Z drugiej poczucie wstydu, że siedzę właśnie w przytulnym kinie, gdy tam giną ludzie, a ja nie zrobiłam nic, by zainteresować się jakoś ich losem. No i jest jeszcze przecież cały kontekst polityczny i poczucie strachu, a czasem niechęci, które wywołuje w tak wielu z nas słowo "uchodźca".
Dokument Firasa Fayyada zdobył wiele nagród na filmowych
festiwalach, ale nie zabrakło też głosów że jest to jedna wielka propaganda. Ja
mam za małą wiedzę na temat tego konfliktu, by rozpisywać się tu o tym kto ma
rację, a kto nie, ale wiem na pewno po czyjej stronie jestem. Jestem po stronie
tych biednych, bezbronnych dzieci, które giną pod gruzami bombardowanych
wściekle domów. I moje serce jest też z tymi dziećmi, które wyjechały na
wymarzone wakacje do Barcelony, ale już nigdy z nich nie wróciły. Ludzie
przecież wszędzie są tacy sami, oczywiście różni ich kultura i religia, ale na
każdym skrawku ziemi mamy zarówno tych dobrych jak i złych. Bo to chyba nie
jest tak, że w Polsce to są sami dobrzy ludzie, i np. w Finlandii też, ale w
Syrii i Iraku to już wszyscy są źli? Czyżby Pan Bóg zrobił aż taką dokładną, geograficzną
selekcję? Ten dokument może pokazać niektórym, że mimo wszelkich różnic, tam w
odległym Aleppo ludzie również martwią się o swoich bliskich, opłakują zmarłych,
chcą się uśmiechać i być wolni, a nie drżeć w każdej sekundzie o swoje życie.
Żaden film fabularny nie jest w stanie w tak prawdziwy
sposób ukazać wydarzeń wojennych i dotknąć do żywego, jak potrafi to zrobić
dokument. Na ekranie nie zobaczymy przecież statystów, którzy udają martwych,
ale będziemy obserwować prawdziwych zmarłych wyciąganych spod kamieni i realnie
pourywane ludzkie kończyny. I faktycznie reżyser nie oszczędza nam widoku
przeszywającego serce, ale jednocześnie nie pastwi się nad widzem.
Sprawiedliwie oddaje piekło wojny, ale też nie chce być w tym patetycznym.
Z całą pewnością należy docenić odwagę twórców, zważywszy na
warunki w jakich ten dokument powstawał. Narażali swoje życie, by go nakręcić,
a przy tym udało się im stworzyć obraz, który pomimo zdjęć o czasem bardzo
słabej jakości lub niewyraźnego dźwięku ogląda się z zaciekawieniem i zapartym
tchem. Przede wszystkim bardzo podobało mi się to (jeśli takie stwierdzenie w
ogóle jest na miejscu), że historia przedstawiona jest z perspektywy trzech
mężczyzn, którzy należą do Białych Hełmów, czyli oficjalnie Syryjskiej Obrony
Cywilnej. Jednym z nich jest Khaled, który wyciągnął spod gruzów 10-dniowe
dziecko, a nagranie z tego wydarzenia obiegło świat. Prowadzenie narracji
poprzez zapoznanie nas z tymi bohaterami sprawia, że przywiązujemy się do nich,
a z biegiem akcji coraz bardziej ich poznajemy, lubimy i drżymy o ich życie. Pomimo
wszechobecnego cierpienia, znajdzie się też miejsce na żarty, śpiewy, a nawet
wspólne budowanie oczka wodnego dla zakupionych rybek. Trochę normalności w
nienormalnym świecie. Niektóre przedstawione sytuacje są wręcz komiczne. Jak
choćby kiedy mężczyźni próbują rozpoznać czy znaleziona noga należy do ich
kolegi. Długo nogę oglądają i dyskutują czy miał wcześniej założone buty i kiedy ostatnio
obcinał paznokcie.
Można by znów zapytać dlaczego człowiek człowiekowi sobie to
robią. Dlaczego muszą cierpieć małe, niewinne istoty, które niczemu nie zawiniły.
Ale te pytania są bez sensu i nie wniosą nic odkrywczego. Skończy się jedna
wojna, zacznie się następna. Nie tam, to tu. Jeden z Białych Hełmów spytał: „Czemu
świat o nas zapomniał? Wszyscy chcą naszej śmierci.” Ostatni w Aleppo czują, że
ich przeznaczeniem jest oblężenie i rychła śmierć. Oczywiście marzą przez
chwilę, że uda im się wydostać do Turcji, a nawet do Niemiec, ale wiedzą, że to
tylko mrzonki i nigdzie nie będzie się ich dobrze traktować. Tu jest ich dom.
ocena 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz