Obdarowani - Dar czy przekleństwo?
Lubiliście matematykę w szkole? Ja też nie za bardzo. Na
studiach brałam nawet korepetycje z całek i pochodnych. Jednak dla
siedmioletniej bohaterki filmu „Obdarowani” moje zadania okazałyby się żenująco
proste, bowiem dziewczynka jest matematycznym geniuszem. Małą Mary (McKenna
Grace) wychowuje samotnie jej wujek Frank (Chris Evans), który stara się
zapewnić jej jak najbardziej normalne dzieciństwo. Nie chce by bratanica czuła
się samotna lub wykluczona ze społeczeństwa przez swoje niezwykłe zdolności.
Innego zdania jest babcia Mary i jednocześnie matka Franka, która za wszelką
cenę nie chce dopuścić do zmarnowania wielkiego potencjału wnuczki.
Powstały konflikt został przez reżysera ciekawie zarysowany i oglądało się to bardzo przyjemnie. Nie było przesadzonych sytuacji czy popadania w skrajności. Bohaterowie potrafili ze sobą spokojnie porozmawiać kiedy schodzili z sali rozpraw, mimo dzielących ich poglądów na życie. Jednak głównym atutem filmu i tym co sprawia, że serce się rozpływa, a oczy wilgotnieją to relacja Franka z Mary. Jaka między nimi była chemia! Naprawdę wspaniale się na nich patrzyło. Widać, że aktorka czuła się swobodnie przy starszym koledze, a ich wspólne sceny były pełne emocji i bardzo rozczulające. Dzięki temu uwierzyliśmy w łączącą ich więź i kibicowaliśmy tej "parze" przez cały czas trwania seansu.
Mogłabym jeszcze dodać, że w oglądaniu filmu pomogły mi muskuły
i piękne oczy Evansa, ale nie zrobię tego, bo to przecież poważna i
profesjonalna recenzja. Ale głos też ma nieziemski - sami przyznajcie. Jestem
oczarowana, bo jakoś wcześniej nie byłam fanką Kapitana Ameryki, a w tym
wcieleniu niezmiernie mi się spodobał. I jeśli już o obsadzie aktorskiej mowa,
to każdy wywiązał się z tego zadania wzorowo, mimo, że czasem przewidywalnie. Octavia
Spencer (Roberta) po raz kolejny wcieliła się w postać prostolinijnej kobieciny, z
niewyparzonym językiem i sercem na dłoni. Nudy. Pierwszorzędnie spisała się
natomiast młodziutka McKenna Grace. Niesamowicie naturalna, urocza i zadziorna
kiedy trzeba. No i jej piękne gęste rzęsy! Dziewczyno niejedna z nas może Ci
pozazdrościć! Nie należy też zapomnieć o Lindsay Duncan w roli babci Evelyn, którą
kojarzyć możecie np. z Sherlocka Holmesa. Brytyjka bezbłędnie odnalazła się w
nowym wcieleniu i zafundowała nam kilka niesamowitych popisów aktorskich.
Można by powiedzieć, że wszystko w tym obrazie jest poprawne
i klasyczne. Jeśli miałabym określić jednym słowem ten film to powiedziałabym -
ciepły. Kojarzy mi się z takim kinem familijnym, które można oglądać z całą
rodziną w niedzielne popołudnie. To seans dla każdego, który miło się ogląda,
ale nic ponadto. Produkcja nie wyróżnia się niczym szczególnym: ani oryginalnymi
bohaterami, ani sposobem prowadzenia historii czy oprawą wizualno-muzyczną. Jest
lekko przewidywalnie i sztampowo. Co nie zmienia faktu, że można się wzruszyć,
a film ma w sobie dużo uroku i to może być dla Was bardzo przyjemny seans.
Ocena 6,5/10
Podobne odczucia mam po obejrzeniu tego filmu. Duet Evans - Grace bardzo przyjemnie sie ogląda, ale historia jest trochę oklepana i wiadomo jak się skończy, dlatego za miesiąc nikt nie będzie pamiętał o tym filmie.
OdpowiedzUsuńhttp://filmistycznie.blogspot.com/2017/08/obdarowani-recenzja.html?m=1
Też pisałem o "Gifted" i nawet ocena jest bardzo podobna. Recenzja zwięzła i na temat.
Fajnie, że masz podobne odczucia :) Wpadnę również na Twojego bloga! Pozdrawiam! :)
UsuńW takim prostym filmie dodawanie "oryginalności" jest zbędne. Można wzruszyć widza bez wysiłku i za dużo mniejsze pieniądze :p
OdpowiedzUsuńOryginalność zawsze jest w cenie! :D Tu na pewno nie chodzi o filmowy budżet, a raczej o inwencję twórczą reżysera. W swoim poprzednim obrazie - "500 dni miłości", mimo równie prostej historii, zachwycił mnie podejściem do niej i wywróceniem konwencji do góry nogami. Dlatego zapamiętam go na długo, a Obdarowanych pewnie nie;)
Usuń